testowanie kosmetyków na zwierzętach za i przeciw
Oznaczenia. na. kosmetykach. Biorąc słoiczek kremu do ręki czy butelkę szamponu czytamy etykietę zaczynając od infografiki. Dopiero później skupiamy się na drobnym druku, w którym znajdziemy informacje dotyczące użytkowania i składu kosmetyku. Wydaje nam się, że doskonale przyswoiliśmy sobie treści, które kryją się pod
Okazuje się jednak, że testowanie swoich produktów na żywych stworzeniach jest niestety dość popularne – nawet wśród największych marek. Rośnie też świadomość konsumencka – nie każdy chce używać kosmetyków firm, które przyczyniają się do procederu testów na zwierzętach.
„Za kosmetykami bez okrucieństwa wobec zwierząt i Europą bez testów na zwierzętach” Organizatorzy tej inicjatywy wzywają Komisję do zaproponowania przepisów, które zaostrzyłyby i rozszerzyły obowiązujące w UE zakazy testowania kosmetyków na zwierzętach oraz wprowadzania do obrotu składników testowanych na zwierzętach.
Przez lata firmy sprzedające swoje kosmetyki do Chin trafiały za karę na czarne listy PETA i innych organizacji dbających o dobrostan zwierząt. Firmy kosmetyczne z Unii Europejskiej musiały niezmiennie tłumaczyć konsumentom, że na terenie Wspólnoty obowiązuje prawny zakaz testów na zwierzętach, ale rzeczywiście testowanie jest
To wskazuje na nowe poczucie odpowiedzialności, które można znaleźć w różnych publikacjach z tego wieku. Po tej krótkiej historycznej analizie badań na zwierzętach przedstawimy argumenty stosowane przez tych, którzy opowiadają się za i przeciw tej metodzie badań. Badania na zwierzętach – argumenty za
Süddeutsche Zeitung Bekanntschaften Er Sucht Sie. Liczba wyświetleń: 633Jak być świadomym konsumentem i skąd wiedzieć, czy dana firma nie testuje swoich produktów na zwierzętach? Dlaczego niektóre firmy oznaczają kosmetyki jako „nietestowane na zwierzętach” a inne nie? Jak rozróżnić certyfikowane oznaczenia Cruelty-free i jak wygląda sytuacja prawna w temacie testów na zwierzętach w europie i poza TESTÓW NA ZWIERZĘTACH W UNII EUROPEJSKIEJOficjalnie w Unii Europejskiej obowiązuje całkowity zakaz testowania kosmetyków i ich składników na zwierzętach oraz sprzedaży kosmetyków, które były w ten sposób badane. Zakaz ten obowiązuje bez względu na miejsce wykonania testów. Jednak w Internecie wciąż można natknąć się na listy producentów, którzy testują lub którzy nie testują swoich produktów na zwierzętach. Zaczynamy się wówczas zastanawiać: no jak to? Przecież prawo zabrania. Czy na pewno żadna firma w Europie nie testuje kosmetyków na zwierzętach, bo jest to niedozwolone?Unijne prawo zakazuje testowania kosmetyków na zwierzętach. Ale, jak się okazuje i to od dłuższego czasu, to tylko teoria. Niestety – wiele firm obchodzi prawo, zlecając testy np. firmom zewnętrznym, lub testując same składniki kosmetyków. Dlatego właśnie co jakiś czas w sieci widzimy filmy czy zdjęcia wykonane przez aktywistów organizacji walczących o prawa zwierząt, którzy pokazują światu, co naprawdę dzieje się w laboratoriach w prawo to tylko teoria, jak w takim razie być świadomym konsumentem? Skąd wiedzieć, czy dana firma/marka jest wolna od testów na zwierzętach? W weryfikowaniu firm pomocne są organizacje pozarządowe działające na rzecz praw niezależne organizacje non-profit, które przyznają certyfikaty firmom wolnym od okrucieństwa wobec zwierząt:– Leaping Bunny;– CCF – Choose Cruelty Free;– niestety nie wszystkie powyższe standardy certyfikacji są sobie równe. Ważne jest więc, aby dokładnie wiedzieć, co oznacza każdy z tych standardów i przyznane logo, gdy widzimy na opakowaniu kosmetyku, że produkt jest „Cruelty-free”. Dlatego poniżej znajdziecie porównanie trzech tych najpopularniejszych organizacji przyznających certyfikaty wolnego od okrucieństwa BUNNYW 1996 roku w odpowiedzi na rosnącą świadomość konsumentów, osiem krajowych organizacji praw zwierząt złączyło się, tworząc Coalition for Consumer Information on Cosmetics (CCIC). CCIC promuje jeden kompleksowy standard i przyznaje międzynarodowe logo Leaping Bunny to drugi co do wielkości standard certyfikacji Cruelty-free, z przyznanymi certyfikatami dla ponad 600 firm. Tym, co odróżnia Leaping Bunny od innych programów wolnych od okrucieństwa, są surowe normy dotyczące testów na zwierzętach, system monitorowania dostawców i ich obowiązkowe Certyfikowane firmy muszą potwierdzić u dostawców, że składniki nie są testowane na Leaping Bunny nie zezwala na dystrybucję swoich produktów certyfikowanej marki na rynkach zagranicznych, które wymagają testów na zwierzętach (takich jak Chiny).3. Leaping Bunny przeprowadza własne niezależne audyty certyfikowanych firm i wymaga od nich ponownej corocznej akredytacji statusu wolnego od niuansem standardu Leaping Bunny jest fakt, że certyfikuje marki, które są własnością firmy macierzystej testującej na zwierzętach. W takich przypadkach marki muszą obiecać działać jako samodzielne spółki niezależne z własnymi łańcuchami dostaw aby spełnić wymagania Leaping Leaping Bunny jest wysoce wiarygodnym dowodem na to, że marka jest wolna od okrucieństwa. Jest to jeden z bardziej rygorystycznych certyfikatów w porównaniu do dwóch poniższych. Możesz więc w pełni zaufać produktowi, gdy zobaczysz logo Leaping marek z przyznanym logo Leaping Bunny Leaping Bunny ma aplikację mobilną o nazwie „Cruelty-free”. Możecie więc być na bieżąco z informacjami, które marki są częścią programu Leaping CRUELTY-FREEChoose Cruelty-Free (CCF) to niezależna organizacja non-profit z siedzibą w Australii, która od 1993 roku akredytuje marki kosmetyczne, które są obecne na całym świecie. Aktywnie prowadzą też kampanie na rzecz zakończenia testów na ma obecnie około 250 akredytowanych marek i przyznaje logo królika „Not Tested on Animals”. A jak wyglądają ich standardy:1. CCF wymaga od akredytowanych marek podpisania prawnie wiążącej umowy w celu zagwarantowania, że oświadczenia złożone w ich wnioskach są Certyfikowane firmy muszą dostarczyć pisemne oświadczenia od swoich dostawców surowców, które wyraźnie stwierdzają, że wszystkie składniki, które dostarczają certyfikowanej firmie, nie są testowane na CCF nie akredytuje marek, które są własnością lub są powiązane z firmą nie wolną od okrucieństwa i mają pewne ograniczenia w stosowaniu niektórych składników pochodzenia nie przeprowadza corocznych audytów, ponieważ są zbyt małą organizacją. Jednak wymagają ponownej akredytacji firm np. kiedy firmy wprowadzają nowe standardy są więc podobne do Leaping Bunny, ale idą o krok dalej. Gdy marka należy do większej firmy, uważa się ją za spółkę zależną od firmy macierzystej i nie akredytują marek, które są własnością lub są powiązane z firmą nie wolną od okrucieństwaLogo Choose Cruelty-Free jest więc bardzo wiarygodnym dowodem potwierdzającym, że marka jest wolna od marek z przyznanym logo Choose Cruelty-Free ma również aplikację o nazwie „Choose Cruelty-Free”, możesz pobrać, aby dowiedzieć się, które marki są częścią najbardziej restrykcyjnego programu certyfikacji wolności od BEAUTY WITHOUT BUNNIESPETA – People for the Ethical Treatment of Animals to międzynarodowa organizacja non-profit powstała w roku 1980 z siedzibą w USA. Jej główną działalność stanowi walka o prawa zwierząt. PETA stara się działać głównie przez edukację, reklamy, pokojowe protesty i pikiety. Według oficjalnej strony PETA należy do niej ponad 5 milionów osób, co czyni ją największą na świecie organizacją zajmującą się prawami w ramach swoich działań przyznaje logo Beauty Without Bunnies. Ich wolne od okrucieństwa logo jest również jednym z najbardziej rozpoznawalnych, ponieważ certyfikują prawie 2000 marek. Na swojej oficjalnej stronie internetowej, organizacja publikuje i aktualizuje listy firm, które nie testują oraz tych które nie zaprzestały testów swoich produktów na zostać wpisanym na listę PETA firm nie testujących na zwierzętach:1. Firma „musi wypełnić krótki kwestionariusz i podpisać oświadczenie wiarygodności potwierdzające, że nie przeprowadza, nie zleca ani nie płaci za jakiekolwiek testy na zwierzętach w odniesieniu do składników, preparatów lub produktów gotowych oraz że nie będzie tego robić to w przyszłości”.2. kandydaci muszą odpowiedzieć w kwestionariuszu na 8 pytań oraz podpisać oświadczenie wiarygodności dostarczone przez nie przeprowadza żadnych własnych audytów certyfikujących, dlatego wiarygodność logo PETA zależy od uczciwości i dokładności pisemnych oświadczeń zgłaszanych firm. Program ten jest więc najmniej wiarygodnym źródłem informacji o tym, czy marka jest wolna od okrucieństwa, czy nie, pomimo że jest najbardziej rozpoznawalny na świecie. Mimo że ich sprawa jest naprawdę ambitna, ich wymagania certyfikacyjne nie są tak rygorystyczne, jak Leaping Bunny czy marek testujących i nie testujących opracowana przez PETA jest również przygotowała aplikację o nazwie „Bunny Free”, która pozwala wyszukiwać firmy według nazwy i informuje, czy przeprowadzają testy na zwierzętach wg. kryteriów pamiętać, że wszystkie z powyższych standardów walki z okrucieństwem wobec zwierząt są zgodne z prawem i są zgodnie ze swoimi kryteriami wiarygodne. Wszystkie działają w celu zakończenia testów na zwierzętach w odniesieniu do produktów konsumenckich i starają się być jak najbardziej przejrzyste. Różnica między tymi 3 organizacjami polega na kryteriach, które stosują, aby zakwalifikować firmy do swoich programów i na ile są wiarygodne, jeśli chodzi o zagwarantowanie, że firma będzie przestrzegać tych WYGLĄDA SYTUACJA NA ŚWIECIEWarto wspomnieć, że praktycznie nie istnieją substancje, które nigdy we wcześniejszej historii nie zostały zbadane na zwierzętach. Większość związków chemicznych została w przeszłości przetestowana w ten sposób, aby ocenić, czy ich stosowanie jest bezpieczne dla zdrowia ludzi. Wiele lat temu w Europie na zwierzętach przetestowano nawet… wodę Europejska jest pionierem zakazu testów (choćby teoretycznego) na zwierzętach gotowych kosmetyków i składników. Oficjalny zakaz testów jest również sukcesywnie wprowadzany przez kolejne państwa. Poza Unią Europejską zakaz testów na zwierzętach został wprowadzony dyrektywą rządową również w Indiach. W 2013 roku testów zakazał Izrael, a w 2014 Tajwan. W wielu krajach podejmowane są oddzielne inicjatywy mające na celu zakazanie testów, ale tylko nieliczne wyjątki regulują to ustawami prawnymi obowiązującymi na terenie całego kraju. Istnieją jednak regiony, gdzie wciąż wymagane są testy na zwierzętach zarówno kosmetyków jak i składników, by móc wprowadzić produkt do obrotu. Na przykład testowanie kosmetyków na zwierzętach na terenie USA nie jest obecnie zabronione, jednak główny problem obecnie stanowią Chiny. Testy na zwierzętach są wymagane przez prawo w Chinach dla wszystkich zagranicznych marek kosmetyków. Nawet marki, które w innym przypadku przestały testować na zwierzętach, muszą przestrzegać tych przepisów, kiedy wchodzą na chiński rynek. Wymóg wykonywania testów kosmetyków na zwierzętach w Chinach wynika z braku akceptacji przez władze Chin zatwierdzonych metod alternatywnych zastępujących wykorzystanie zwierząt. Niektóre firmy produkują kosmetyki, które spełniają europejskie wymagania i nie są testowane na zwierzętach w Europie, ale później przechodzą dodatkowe badania w Chinach by mogły być wprowadzone do obrotu na rynek chiński. Chiński rząd przeprowadza testy według własnego uznania we własnych laboratoriach, a firmy muszą finansować chińskie testy swoich produktów za własne pieniądze. Chiny powoli zaczynają zmieniać swoje podejście i stopniowo zaczynają akceptować metody alternatywne jednak na gruntowne zmiany, w kwestii całkowitej eliminacji testów na zwierzętach, możemy czekać Korea Południowa. Korea Południowa zapowiedziała rezygnację z testów, jednak nie wdrążono jeszcze tego prawa w życie. Zakaz ten ma dotyczyć tylko gotowych kosmetyków, a nie ich składników. Są to jednak na razie działania dopiero planowane. Kosmetyki koreańskie są mocno innowacyjne i pojawiają się w nich składniki pochodzenia syntetycznego, które muszą zostać dobrze przetestowane na żywej tkance, stąd też zakaz testowania nie jest mile widziany przez tamtejszych producentów ponieważ boją się oni że zatrzyma to kreatywność koreańskich Rosja. W Rosji nie ma prawa, które zakazuje testowania kosmetyków na zwierzętach. Rosyjscy politycy przygotowali projekt ustawy, która ma na celu stopniowe wycofanie wszystkich testów na zwierzętach dotyczących kosmetyków i ich składników do 2020 roku. Dyskusja w tej kwestii trwa, a sprawa nadal nie jest USA. Niezbyt optymistycznie wyglądają na testów na zwierzętach także Stany Zjednoczone. Nie ma tam zakazu testowania i wiele firm to robi twierdząc, że tylko w ten sposób mogą rozwijać innowacyjność w przemyśle kosmetycznym. Niedawno do Kongresu wprowadzono ustawę Humane Cosmetics Act, która ma na celu stopniowe wycofywanie testów kosmetycznych na zwierzętach na rzecz nowatorskich metod testowania. Jednak w USA istnieje silny lobbying producentów, którzy chcą testować bo daje im to większe możliwości w tworzeniu Unia Europejska. W UE obowiązuje zakaz sprzedawania kosmetyków pochodzących z krajów trzecich, które były testowane na zwierzętach bez względu na miejsce wykonania testów. Pytanie jednak jak ten zakaz egzekwować? Póki co nie powstała żadna specjalna inspekcja sanitarna która byłaby w stanie przyglądać się każdemu produktowi, który wchodzi na rynek unijny. Parlament Europejski w lutym 2018 roku pisał na swojej stronie internetowej, iż „posłowie zauważają, że chociaż stopień przestrzegania zakazu [testowania] w UE jest bardzo wysoki, to poważnym problemem pozostaje brak w dokumentacji produktu kompletnych i wiarygodnych danych o testowaniu na zwierzętach, w szczególności w przypadku produktów kosmetycznych importowanych do UE z państw trzecich”.DLACZEGO NIEKTÓRE FIRMY OZNACZAJĄ KOSMETYKI JAKO „NIETESTOWANE NA ZWIERZĘTACH” A INNE NIE?Z punktu widzenia prawa europejskiego, oznakowanie „nietestowane na zwierzętach” może być w Unii Europejskiej uważane za wprowadzające w błąd skoro zgodnie z obowiązującym zakazem testów na zwierzętach w Unii Europejskiej, deklarowanie „nietestowania na zwierzętach” jest deklarowaniem podstawowej zgodności z wymaganiami zjawisko wynika niewątpliwie z chaosu informacyjnego jaki panuje w temacie testów na zwierzętach. Z jednej strony mamy europejskie prawo, które jasno zabrania takich praktyk, a drugiej strony napływają do nas informacje od organizacji non-profit, że takie testy są nadal praktykowane. Nic dziwnego że firmy starają się jakoś wyróżnić na sklepowej półce, choćby przez taka właśnie deklarację lub jeśli się dostatecznie postarają poprzez wiarygodny certyfikat testowane i nietestowane na zwierzętach to w ostatnim czasie bardzo gorący temat. Coraz więcej konsumentów przed zakupem danego produktu weryfikuje podobną informację. Warto na koniec podkreślić, że nie ma właściwego lub złego sposobu dokonywania wyborów zakupowych wolnych od okrucieństwa. Ważne jest, aby znać różnicę między każdym z opisanych wyżej certyfikowanych standardów Cruelty-free, a następnie podejmować własne świadome LadyDreamer Źródła:
Na zwierzętach prowadzone są różne eksperymenty i doświadczenia – wykorzystuje się je do testowania leków, farmaceutyków, kosmetyków, detergentów, ale również do badań mniej lub bardziej pseudonaukowych. Opracowano spis najbardziej absurdalnych badań przeprowadzonych na zwierzętach w 2011 roku – znalazły się tam badania, których wyniki udowodniły, że np. laboratoria są bardzo stresogennymi miejscami dla małp, budowa ciała i dźwięki wydawane przez aligatory różnią się od ludzkich, albo że polekowe zapalenia stawów u szczurów sprawiają, że szczurom ciężko jest wykonywać ćwiczenia fizyczne. Zwierzęta wykorzystywane są na uniwersytetach np. do nauki anatomii – przykładowo w USA uczniowie i studenci dokonują sekcji na ponad 6 milionach zwierząt. Na współczesnym etapie rozwoju nauki i technologii nie ma potrzeby wykorzystywania zwierząt, skoro można wykorzystywać alternatywne metody. Testowanie leków, kosmetyków i detergentów Peter Singer wskazuje w swojej książce „Wyzwolenie zwierząt”, cytując wypowiedź przedstawiciela Amerykańskiego Stowarzyszenia Lekarskiego, że testowanie na zwierzętach leków nic albo zgoła niewiele wnosi i „trudno odnieść je do człowieka”. 92% nowych leków, które przeszły testy na zwierzętach w dalszym ciągu nie nadaje się do użytku dla ludzi. Połowa z pozostałych 8%, po wprowadzeniu na rynek, jest wycofywana ze względu na skutki uboczne, które wywołuje u ludzi. Ralph Heywood, były dyrektor największego w Europie laboratorium Huntingdon Life Science twierdzi, że „testy na zwierzętach przewidują jedynie 5–25% niekorzystnych reakcji, jakie mogą wystąpić u ludzi”. Potwierdza to fakt, iż co roku w Wielkiej Brytanii przynajmniej 250 tys. osób jest hospitalizowanych, a 10 tys. umiera w wyniku reakcji ubocznych powodowanych przez leki (wcześniej, z powodu rzekomego ludzkiego bezpieczeństwa, testowane na zwierzętach), podobnie jest w Niemczech. W Stanach Zjednoczonych liczba ta jest nawet dziesięciokrotnie wyższa. W Polsce nikt nie prowadzi takich statystyk. W marcu 2013 roku został wprowadzony na terenie Unii Europejskiej zakaz importu i sprzedaży testowanych na zwierzętach kosmetyków, ale gehenna zwierząt w laboratoriach wciąż trwa. Dalej testuje się na nich leki, robi się na nich testy toksykologiczne. Testy przeprowadza się najczęściej na szczurach, myszach, królikach, psach, kotach, małpach człekokształtnych. Zwierzęta są specjalnie hodowane do przeprowadzania na nich testów, a także skupowane przez przedstawicieli firm zajmujących się dostarczaniem „wyposażenia laboratoryjnego” ze schronisk lub pozyskiwane od ludzi, chcących oddać nowo narodzone zwierzę w dobre ręce. Na zwierzętach przeprowadza się doustne testy toksyczności, zmuszając je do połykania niejadalnych substancji – mogą one trwać od 2 tygodni do nawet pół roku, oczywiście, jeśli zwierzę tak długo przeżyje. Testy wywołują biegunki, krwawienia wewnętrzne, porażenia, drgawki. Prowadzi się testy LD50 – 50% dawka letalna, które polegają na ustaleniu dawki, która zabije połowę badanych zwierząt; z kolei kosmetyki i środki chemiczne testuje się za pomocą testu Draize’a. Może on trwać nawet do 3 tygodni i polega na wkrapianiu specyfiku do oka zwierzęcia, czasami zmusza się zwierzęta do wdychania toksycznych substancji, bądź aplikuje się je bezpośrednio na skórę. 70% testów prowadzonych na zwierzętach jest przeprowadzanych bez znieczulenia, by „nie zafałszowywać wyników”. 32% eksperymentów trwa dłużej niż miesiąc, 66% eksperymentów powoduje u zwierząt nieznośny do wytrzymania ból. Nie ma dokładnych danych dotyczących ilości zwierząt wykorzystywanych w laboratoriach. Do samych badań naukowych na terenie Unii Europejskiej co roku wykorzystuje się 12 mln zwierząt. W Wielkiej Brytanii w laboratoriach podczas eksperymentów giną 4 miliony zwierząt – ponad 10 tys. zwierząt dziennie, co 8 sekund umiera w brytyjskim laboratorium zwierzę. W Stanach Zjednoczonych w laboratoriach używa się od 40 do 100 milionów zwierząt, w Kanadzie około 2 milionów, w Japonii 11 milionów. W Polsce według sprawozdań komisji etycznych wydających zgody na eksperymenty – średnio 450 tys. zwierząt rocznie. W 2009 roku w Polsce do eksperymentów zgłoszono ponad tysiąc psów i 600 kotów. TESTOWANIE KARMY DLA ZWIERZĄT Karmę dla zwierząt czy leki dla zwierząt też testuje się na zwierzętach, tyle że tych bezdomnych. Większość osób nie zdaje sobie sprawy, że karmy dla zwierząt domowych – psów, kotów są testowane na takich samych zwierzętach jak te, które mieszkają w naszych domach. Większość osób zapomina, że karmy produkowane są z ciał innych zwierząt, takich jak świnie, krowy, kury – zwierząt nieróżniących się niczym od psów i kotów. Jeszcze mniej osób wie, że prócz zmielonych ciał zwierząt gospodarskich, w karmach, które podają swoim psom i kotom – znajdują się inne psy i koty – te, na których testowano wcześniej karmę i te, które umarły w schroniskach, bądź poddano je eutanazji. Informacje takie upublicznili aktywiści śledczy amerykańskich organizacji prozwierzęcych prowadzący dochodzenia w największych korporacjach produkujących karmy dla zwierząt. Testy karmy na zwierzętach nie wyglądają tak jak mogliby się tego spodziewać ludzie – nie polegają na tym, że miły pan lub pani w białym kitlu podaje zabranemu ze schroniska psu lub kotu karmę do zjedzenia, a następnie głaszcze zwierzę po głowie. Testy prowadzone na zwierzętach są inwazyjne, kończą się śmiercią. Śmierć jest standardem w prowadzonych na zwierzętach badaniach. Przykładowo zespół badawczy prowadzący testy nad wpływem beta-karotenu na system rozrodczy psów płci żeńskiej usunął 56 dorosłym psom rasy beagle jajniki i macice. Inna grupa „badaczy” zniszczyła nerki 18 szczeniakom podczas badania reakcji zwierząt na nową karmę – wprowadzali szczeniakom rurki do penisów, a potem je zabijali. Firma Bayer chwaliła się w jednej ze swoich ulotek dotyczących obroży przeciw pchłom i kleszczom Foresto, że skuteczność wspomnianego produktu została potwierdzona w kontrolowanych klinicznych i laboratoryjnych badaniach prowadzonych w USA, Niemczech, Irlandii i RPA. Porównywano liczbę pcheł i kleszczy u zwierząt, u których sztucznie wywołano inwazję pasożytów, w grupie kontrolnej z założoną obrożą i w grupie kontrolnej bez obroży. Obserwacje prowadzono przez 8 miesięcy!
Za i przeciw: testy na zwierzętachMar 06, 2022 © filin174/ uzyskać dostęp do rozszerzonych argumentów za i przeciw, źródeł i pytań do dyskusji dotyczących tego, czy zwierzęta powinny być wykorzystywane do testów naukowych, czy komercyjnych, przejdź do Szacuje się, że 26 milionów Zwierząt są używane co roku w Stanach Zjednoczonych do testów naukowych i komercyjnych. Zwierzęta są wykorzystywane do opracowywania terapii medycznych, określania toksyczności leków, sprawdzania bezpieczeństwa produktów przeznaczonych do użytku przez ludzi oraz innych zastosowań biomedycznych, handlowych i zdrowotnych. Badania na żywych zwierzętach są praktykowane od co najmniej 500 lat Testy na zwierzętach w Stanach Zjednoczonych są regulowane przez federalne Ustawa o dobrostanie zwierząt (AWA), uchwalony w 1966 i zmieniony w 1970, 1976 i 1985. AWA definiuje „zwierzę” jako „każdy żywy lub martwy pies, kot, małpa (ssak z rzędu ssaków naczelnych niebędący człowiekiem), świnka morska, chomik, królik lub inne ciepłokrwiste zwierzę. AWA wyklucza ptaki, szczury i myszy hodowane do celów badawczych, zwierzęta zimnokrwiste oraz zwierzęta gospodarskie wykorzystywane do celów spożywczych i innych cele. Publiczne oburzenie na temat testów na zwierzętach i ogólnego traktowania zwierząt wybuchło w Stanach Zjednoczonych w połowie lat sześćdziesiątych, co doprowadziło do uchwalenia AWA. Artykuł w „Sports Illustrated” z 29 listopada 1965 na temat Pieprz, zwierzę domowe Dalmacji farmera, które zostało porwane i sprzedane do eksperymentów, było uważane za początkowy katalizator wzrostu nastrojów antytestowych. Pepper zmarła po tym, jak naukowcy próbowali wszczepić jej eksperymentalny rozrusznik serca. Globalna pandemia COVID-19 (koronawirusa) zwróciła uwagę na debatę na temat testów na zwierzętach, ponieważ naukowcy starali się jak najszybciej opracować szczepionkę na wirusa. Szczepionki są tradycyjnie testowane na zwierzętach, aby zapewnić ich bezpieczeństwo i skuteczność. Wiadomość pojawiła się w marcu. 2020, że brakowało genetycznie zmodyfikowane myszy które były potrzebne do testowania szczepionek na koronawirusa. W międzyczasie inne firmy wypróbowały nowe techniki rozwoju, które pozwoliły im pominąć testy na zwierzętach i rozpocząć badania na ludziach. Moderna Terapeutyki użył syntetycznej kopii kodu genetycznego wirusa zamiast osłabionej formy wirusa. FDA zatwierdziła wniosek dla Moderny o rozpoczęcie badań klinicznych szczepionki na koronawirusa w marcu. 4, 2020, a pierwszy uczestnik otrzymał dawkowanie w marcu. 16, 2020. Testy na zwierzętach przyczyniają się do ratujących życie kuracji i terapii. Testy na zwierzętach mają kluczowe znaczenie dla zapewnienia bezpieczeństwa szczepionek. Nie ma odpowiedniej alternatywy dla testowania na żywym systemie całego ciała. Zwierzęta są odpowiednim przedmiotem badań, ponieważ pod wieloma względami są podobne do ludzi. Zwierzęta muszą być wykorzystywane w przypadkach, gdy względy etyczne uniemożliwiają wykorzystanie ludzi. Same zwierzęta czerpią korzyści z wyników testów na zwierzętach. Badania na zwierzętach są ściśle regulowane, a przepisy mają na celu ochronę zwierząt przed złym traktowaniem. Zwierzęta często są lepszymi przedmiotami badawczymi niż ludzie ze względu na ich krótsze cykle życiowe. Badacze zwierząt traktują zwierzęta w sposób humanitarny, zarówno ze względu na zwierzęta, jak i w celu zapewnienia wiarygodnych wyników badań. Zwierzęta nie mają praw, dlatego dopuszczalne jest eksperymentowanie na nich. Zdecydowana większość biologów i kilka największych organizacji biomedycznych i zdrowotnych w Stanach Zjednoczonych popiera testy na zwierzętach. Niektóre kosmetyki i produkty zdrowotne muszą być testowane na zwierzętach, aby zapewnić ich bezpieczeństwo. Testy na zwierzętach są okrutne i nieludzkie. Naukowcy są w stanie przetestować szczepionki na ochotnikach. Obecnie istnieją alternatywne metody testowania, które mogą zastąpić zapotrzebowanie na zwierzęta. Zwierzęta bardzo różnią się od ludzi i dlatego są słabymi obiektami testów. Leki, które przechodzą testy na zwierzętach, niekoniecznie są bezpieczne. Testy na zwierzętach mogą wprowadzać badaczy w błąd i ignorować potencjalne lekarstwa i terapie. Tylko 5% zwierząt wykorzystywanych w eksperymentach jest chronionych przez prawo USA. Testy na zwierzętach nie pozwalają wiarygodnie przewidzieć wyników u ludzi. Rośnie zapotrzebowanie na produkty wolne od okrucieństwa. Większość eksperymentów na zwierzętach jest błędna, marnując życie zwierząt. Ustawa o dobrostanie zwierząt nie zdołała zapobiec przerażającym przypadkom znęcania się nad zwierzętami w laboratoriach badawczych. Przełomy w medycynie obejmujące badania na zwierzętach mogły nadal być dokonywane bez wykorzystania zwierząt. Artykuł został opublikowany 18 marca 2020 r. w Britannicy bezstronne źródło informacji o problemach.
Testowanie kosmetyków na zwierzętach nie jest jeszcze dla wielu marek rozwiązaniem martwym, chociaż technologia oraz medycyna rozwijają się w coraz szybszym tempie, otwierając drzwi do etycznych kroków. Wielu klientów coraz bardziej świadomie decyduje jednak o wyborze produktów, które ostatecznie lądują w jego koszyku podczas codziennych zakupów. Aby móc odpowiedzialnie podejść do tego zagadnienia, warto zapoznać się z serią ważnych faktów na jego kosmetyków na zwierzętach jest słusznie uważane przez coraz większą grupę społeczeństwa za brutalne i całkowicie niepotrzebne. Jak się jednak okazuje, świadomość klientów nie musi wpływać na decyzje podejmowane przez konkretne marki. W sieci wciąż nie brakuje mitów na ten temat, które wspierają firmy w nieetycznych rozwiązaniach, a tym samym niezmiennie umacniają ich pozycję na rynku. Aby stać się bardziej świadomym konsumentem, warto skutecznie się z nimi kosmetyków na zwierzętach nie jest obowiązkoweNajpopularniejszym przekłamaniem w poruszanej kwestii jest zdecydowanie twierdzenie, że kosmetyki muszą być testowane na zwierzętach, aby móc uzyskać całkowitą pewność, iż nie są szkodliwe dla ludzkiego zdrowia. Osoby, które wspierają tego rodzaju opinie, nie zdają sobie jednak prawdopodobnie sprawy z tego, jak bardzo rozwinęła się już technologia umożliwiająca unikania testów na zwierzętach. Najpopularniejszą metodą zastępczą jest metoda komórkowa in vitro i chociaż okazuje się oczywiście droższa, dla wielu koncernów jej wdrożenie nie byłoby zapewne dużym problemem. Dla "Gazety Wyborczej" kwestię tę objaśniła jednak jeszcze w 2018 roku prof. Barbara Pierscionek, prodziekan do spraw badań i inicjatyw na Wydziale Nauk Inżynieryjno-Komputerowych na Uniwersytecie Kingston w Londynie. Ekspertka przekazała:"Instytuty naukowe i producenci leków zainwestowali w doświadczenia na zwierzętach tak wiele wysiłku i środków, tak wielu naukowców związało z nimi karierę, że mało kto jest zainteresowany metodami alternatywnymi. A także rzetelnymi badaniami przydatności testów na zwierzętach."Jak widać, największym problemem jest kwestia etyczna i finansowa, a nie ewentualny brak możliwości wymiany dotychczasowych metod na na zawierzętach kosmetyki nie są zawsze tańszeDrugim najpopularniejszym mitem w sprawie jest twierdzenie, według którego kosmetyki nietestowane na zwierzętach są droższe. Rzeczywiście wspomnieliśmy powyżej, że technologie zastępcze nie są tanie, jednak same upodobania klientów, którzy zaczęli świadomie wybierać marki cruelty-free, doprowadziły do zmian także w nieco tańszych firmach. Odejście od brutalności zwiększa bowiem sprzedaż. Z nowej listy (październik 2019) wynika, że na zwierzętach testują między innymi Balenciaga, Calvin Klein Cosmetics, Chloe, Dolce & Gabbana, Dior, Lancome, czy też Yves Rocher. Z testów na zwierzętach zrezygnowały za to na przykład Ziaja, Eveline Cosmetics, Perfecta, Wibo oraz Bielenda. Jak więc widzimy, droższe nie zawsze oznacza w tym przypadku bardziej PETA, Radio ZETNastępny artykułzwierzętamedycynaNaukatechnologiaNie przegap żadnych najciekawszych artykułów! Kliknij obserwuj na: Google News Powiązane artykuły
Szereg kampanii społecznych apelujących do ludzkich sumień w obronie masowo zabijanych bożonarodzeniowych karpi mamy już za sobą. Jednak zdecydowanie większy festiwal okrucieństwa odbywa się codziennie w czasie testów przedklinicznych, w których cierpią myszy, szczury, króliki czy kury. Ich cierpienie uzasadnia się koniecznością sprawdzenia bezpieczeństwa leków i innych substancji na wiarygodnym modelu badawczym. Czy na pewno ten argument jest słuszny i czy nie istnieje żadna alternatywa dla badań toksyczności na zwierzętach? Stałocieplne, mają podobną budowę narządów wewnętrznych, podobnie metabolizują związki chemiczne, nawet raz w roku mówią ludzkim głosem – powodów, dla których małe ssaki takie jak myszy czy chomiki traktuje się jako podobne człowiekowi, jest z pewnością wiele. Ostatnio pojawiają się coraz częściej doniesienia naukowe, świadczące o tym, że takie podobieństwo może nie wystarczać – „modele zwierzęce” nie zostały nigdy walidowane. Temat braku rzetelnych dowodów na ich niezawodność nie jest jednak tak nagłośniony, jak kontrowersje moralno-etyczne wokół znęcania się nad zwierzętami laboratoryjnymi. Możliwe, iż bardziej opłaca się zrewidować wiarygodność tej metody badania od strony czysto merytorycznej, niż polegać na „sprawdzonych od wieków” procedurach. Niezwykle istotny wydaje się fakt, że aż 90% leków, które pozytywnie przeszły fazę testów na zwierzętach, odpada już w pierwszej fazie badań klinicznych na ludziach. Amerykańska firma farmaceutyczna Pfizer w 2004 roku „utopiła” ponad 2 miliardy dolarów w potencjalnych terapeutykach, które pomagały genetycznie modyfikowanym myszom (i niestety tylko im). Dodatkowo FDA informuje o dziesiątkach przypadków szkodliwego działania farmaceutyków odkrywanych dopiero po wprowadzeniu ich na rynek – w USA co roku około 76,6 miliarda dolarów przeznacza się na leczenie działań niepożądanych, a 100 tysięcy pacjentów umiera z tego powodu. Dlaczego modele zwierzęce zawodzą? Przede wszystkim bierze się to z subtelnych różnic międzygatunkowych, które w niektórych przypadkach powodują drastyczne zmiany w metabolizmie ksenobiotyków. Odmienność przemian metabolicznych przekłada się na różnice efektów wywoływanych u zwierząt i u Homo Sapiens. Paracetamol, popularny lek przeciwbólowy i przeciwgorączkowy, szkodzi kotom, podobnie jak morfina, wywołująca stany lękowe zamiast całkowitego uspokojenia. Świnki morskie nie tolerują penicyliny, a doustne środki antykoncepcyjne wydłużają czas krzepnięcia krwi u psów zamiast działać prozakrzepowo. Wiele chorób cywilizacyjnych w tym: AIDS, Alzheimer, niektóre typy nowotworów, zaburzenia psychiczne i uzależnienia, uznaje się za specyficzne jedynie dla naszego gatunku, a ich odpowiedniki u gryzoni stanowią uproszczony model nie uwzględniający wszystkich czynników środowiskowych. Ponadto dochodzi problem polimorfizmu genów kodujących enzymy (np. geny Cyp P450), które warunkują indywidualną reakcję na dane leczenie – te uwarunkowania osobnicze i zmienność populacyjną trudno jest wychwycić eksperymentując na jednorodnej genetycznie grupie zwierząt. Tak też zdarzyło się w przypadku leku przeciwzawałowego Plawix, na którego nie reaguje średnio co trzeci pacjent. Obecnie ciężko jest oszacować, ile skutecznych leków odpadło z powodu niepowodzeń w testach na zwierzęcych modelach. Taki los mało nie spotkał Lipitor’a, farmaceutyku obniżającego poziom cholesterolu, który nie dawał zadowalających wyników w badaniu na myszach, lecz jego skuteczność „objawiła się” podczas próby na zdrowych ochotnikach. Naukowcy tracą również cenny czas polegając na modelach mysich czy króliczych i wielu okryć można by dokonać znacznie wcześniej. Przykład stanowi postawiona w 1954 roku teza o niewielkim znaczeniu palenia papierosów dla rozwoju raka płuc. Pogląd ten obalono dopiero 30 lat później, gdy poprawiono system urządzeń, których zwierzęta były eksponowane na dym tytoniowy. Szczepionka przeciwko chorobie Heinego-Medina także nie wykazywała skuteczności w eksperymentach na szympansach, jednak testy na komórkach ludzkich udowodniły, iż efektywnie zapobiega ona infekcji wirusem Polio. Powracając do pytania o istnienie alternatywy dla tego typu badań, warto zauważyć, że od 2011 roku ograniczono znacznie testy na gatunkach naczelnych. Zgodnie z zaleceniami Unii Europejskiej większości kosmetyków także nie testuje się już na zwierzętach, więcej uwagi poświęca się badaniom in vitro na ludzkich liniach komórkowych. Intensywnie prowadzone są próby nad innymi modelami badawczymi. Jedną z wielu opcji wydają się być symulacje komputerowe pozwalające na odtworzenie zachowania poszczególnych molekuł w organizmie. Do stworzenia takiego modelu potrzebne będą maszyny o niezwykłej mocy obliczeniowej, lecz obecnie opracowane systemy (np. symulacja zachowania leku we krwi stworzona przez pracowników Uniwersytetu Islandzkiego) osiągają dokładność 50% w przewidywaniu skutków ubocznych u ludzi i ich precyzja nadal wzrasta. Kolejną alternatywą są „organs on chips” – mini-hodowle 3D prowadzone w warunkach niemal identycznymi z tymi, jakie panują w ludzkim ciele. Na specjalnym chipie zaprojektowano między innymi model pęcherzyka płucnego składający się z pneumocytów stykających się z jednej strony z laminarnie przepływającą krwią a z drugiej tłoczonym powietrzem atmosferycznym. Model ten znakomicie sprawdza się w badaniach nad infekcjami dróg oddechowych i ich leczeniem. Środowisko zajmujące się badaniami biomedycznymi jest świadome, że jeszcze przez długi czas, o ile w ogóle, z postępowania przed próbami klinicznymi nie uda się wyeliminować testów na zwierzętach. Obecnie opłaca się rozwijać także inne metody eksperymentalne, ponieważ podnoszą one jakość i wiarygodność uzyskiwanych wyników oraz zapobiegają błędnym inwestycjom czasu i pieniędzy. Bo jeżeli na firm farmaceutycznych nie robią wrażenia emocjonalne argumenty obrońców praw zwierząt, to warto do nich przemówić poprzez ich portfele. Źródła POZOSTAŁE INFORMACJE
testowanie kosmetyków na zwierzętach za i przeciw